Eurojihad



piątek, maja 05, 2006

Obalenie Kilku Mitow o Islamie

BROŃMY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ EUROPY!
Od bardzo dawna nie ma czegoś takiego jak chrześcijańska Europa
tylko conajwyżej jest wielokulturowa i wieloreligijna Europa.

BROŃMY ZACHODU!
Bronić Zachodu czyli czego? Włoskich masakr w Etiopii i Erytrei,
belgijskiego ludobójstwa w Kongu, spokojnego przyglądania się
Holocaustowi, amerykańskich chemikaliów nad Wietnamem, angielskich
obozów koncentracyjnych w czasie wojny burskiej czy ostatnio
holenderskiego przyzwolenia na masakrę w Srebrenicy. Można
conajwyżej bronić wolności słowa, wolności religijnej, wolności
gospodarczej - to jak najbardziej tak.

ISLAM TO BRAK DEMOKRACJI
Ashgar Ali Engineer słusznie zauważył że "Większość państw
islamskich była kolonizowana przez państwa Zachodu które narzucały
różne formy dyktatur, monarchii, władzy szejków oraz we własnym
interesie dusiły wszelkie ruchy demokratyczne. A dzisiaj - po czasie
- te same państwa oskarżają islam o to, że nie ma demokracji w
państwach zamieszkiwanych przez muzułmanów!"

MUZUŁMANKI PADAJĄ OFIARĄ ISLAMU
Wszystko rozbija się o kasę. W biednych rodzinach jest gorzej, w
bogatszych lepiej. Jak wszędzie na całym świecie. Wiele muzułmanek
żyje w komfortowych warunkach: nie muszą pracować, mężowie wszystko
im zapewniają, praktycznie cały czas mają dla siebie i na swój
rozwój. A mimo to pokazuje się tylko te bite i poniżane. To tak
jakby przedstawiać katolicyzm przez pryzmat rodziny alkoholików.

MUZUŁMANIE W EUROPIE TO DNO
Ktoś tych muzułmanów tutaj sprowadził, najczęściej z najniższych
klas społecznych, robotników bez edukacji. A później (kiedy już nie
byli potrzebni) Europa ciepłym moczem olała kwestię ich integracji
czy edukacji. Więc skąd te robole, często bez języka, mieli wiedzieć
o co chodzi jakby? Skąd mieli wiedzieć, że dzieci należy edukować,
ba, skąd mieli wziąć kasę na porządną edukację? Ich tylko
sprowadzono, użyto i zostawiono. A teraz wielkie halo. Oczywiście
eurosocjaliści jeszcze pogarszają sprawę, bo zamiast zachęcać do
zmian, oni tylko rozdają demoralizujący socjał. Muzułmanie w USA
stanowią najczęściej klasę średnią bo muszą sami na siebie zarobić...

ISLAM KAŻE OBRZEZAĆ KOBIETY
Istnieje jeden (1) wątpliwej wiarygodności hadis (co przyznają sami
muzułmanie np. Muhammad Sayed Tantawi z Al-Azhar), mówiący o tym aby
ze względów zdrowotnych skracać łechtaczkę. Muzułmanki bywają
obrzezane, to prawda, ale tak samo jak chrześcijanki (w Egipcie,
Erytrei, Etiopii, Nigerii, na Mali) czy żydówki (Falaszowie). Zaś
najwięcej przypadków obrzezania kobiet znajdziemy w Afryce i w
społecznościach afrykańskich imigrantów na całym świecie. I można
być muzułmaninem i ostro zwalczać te pogańskie praktyki.

ISLAM TO TERRORYZM
Na świecie żyje ponad 1,500,000,000 muzułmanów. Jeśli islam to
terroryzm, to by już Cię dawno nie było na tym świecie. Terroryzm
islamski to grupka fanatyków, którzy z zabijania urządziła sobie
niezły biznes. Do paki ich albo od razu kula w łeb. Niestety także
przeciwnicy islamu chcą ugrać swoje na terroryzmie. Przedstawiają
nauczania fundamentalistów tak jakby to była jedyna, prawidłowa
wykładnia islamu. Chcą wmówić, że poglądy sekciarzy są masowo
uznawane i popierane przez wszystkich muzułmanów. A że nijak ma się
to do rzeczywistości? To się nie liczy.

WSZYSCY MUZUŁMANIE TO ANTYSEMICI
Podobnie wszyscy katolicy popierają idee ajatollaha Tadeusza
Rydzyka. Nie można jednak ukrywać, że media arabskie pogrywają
antysemityzmem, aby złość biednego ludu skierowała się przeciwko
Żydom a nie nieudolnym władzcom.

--------------------------

Za powyzszy tekst dziekuje Alkudowi wlascicielowi blogu Religia Pokoju. Zreszta polecam jego blog, bo choc jest on sceptyczny w stosunku do islamu /a dokladniej jesli sie nie myle to do wszystkich ekstremizmow religijnych/ to autor jest swiadomy, ze nie wszystko co sie o islamie twierdzi jest prawda /czego jest dowodem i tekst powyzej/.


Czytaj Dalej ...



piątek, kwietnia 28, 2006

Koran II

Tu jedna z wielu kontynuacji ciekawego tematu jakim jest dla antymuzulmanskich fanatykow wyrywanie z kontekstu cytatow z Koranu. Wczesniej byl ten styl opisany tutaj a tym razem wybralem nastepny bardzo ulubiony cytat roznej masci islamofobow. Posluguje sie tu tlumaczeniem Bielawskiego.

I tu jeden z najczesciej cytowanych wersetow, ktory ma jako by dowodzic krwiozerczosc muzulmanow i to, ze ich pragnienie to tylko mordowanie wszystkich niemuzulmanow.

9:5 A kiedy miną święte miesiące,
wtedy zabijajcie bałwochwalców,
tam gdzie ich znajdziecie;
chwytajcie ich, oblegajcie
i przygotowujcie dla nich wszelkie zasadzki!
Ale jeśli oni się nawrócą
i będą odprawiać modlitwę,
i dawać jałmużnę,
to dajcie im wolną drogę.
Zaprawdę, Bóg jest przebaczający, litościwy

No i ladnie, ale dlaczego prawie nigdy sie nie przytacza wersetu wczesniejszego ?

9:4 Jednak z wyjątkiem tych spośród bałwochwalców,
z którymi zawarliście przymierze;
oni go potem w niczym nie naruszyli
ani też nie pomagali nikomu przeciwko wam.
Uszanujcie więc w pełni względem nich
wasze przymierze, aż do ich terminu.
Zaprawdę, Bóg kocha ludzi bogobojnych!

Czyli jesli ktos nieatakuje muzulmanow, to muzulmanie nie moga go atakowac. To nawet dosyc podobne pojeciu wojny sprawiedliwej w chrzescijanstwie.

A co mowi jeden werset po tym slynnym 9:5 co ma byc jednym z najwazniejszych dowodow na krwiozerczosc islamu ?

9:6 A jeśli ktoś z bałwochwalców
poszukuje u ciebie schronienia,
to daj mu schronienie,
tak by mógł usłyszeć słowo Boga,
a następnie doprowadź go do miejsca bezpiecznego.
Tak się stanie,
ponieważ to są ludzie, którzy nie wiedzą.

Hmm czyli nawet balwochwalce nie musza automatycznie wymordowac ? To szok, tego przeciez poprawne politycznie antymuzulmanskie strony nie mowia.

No a co jest dalej ?

9:7 Jakież może być przymierze
bałwochwalców
z Bogiem i Jego Posłańcem,
z wyjątkiem tych, z którymi zawarliście przymierze
w świętym Meczecie?
I jak długo oni będą wierni wam,
to i wy bądźcie wierni im!
Zaprawdę, Bóg kocha ludzi bogobojnych!

O cholera, znow sie potwierdza, ze jesli sie nie atakuje muzulmanow to nie maja oni atakowac. To pewnie jakies klamstwa. Zakladam, ze wiekszosc islamofobow by najchetniej zostawila Koran tylko jako jeden - dwa wersety, te ktore im najbardziej pasuja do wyobrazen o swiecie.


Czytaj Dalej ...



poniedziałek, marca 06, 2006

Dwie cywilizacje

Tu ciekawy artykul, ktory bardzo denerwowal islamofobow, ze go 3x wycinali.
No coz slowa jak umiarkowanie czy dialog sa dla nich czyms obcym. Oni widza tylko swiat czarno-bialy, gdzie my jestesmy ci dobrzy a oni sa wszyscy zli /"obiektywny" islamofob czasami twierdzi ze ich jest 99% zlych/.

Starcie sie dwu cywilizacji
Bartek
Trudno nie odnieść wrażenia, że tkwimy w permanentnym konflikcie ze światem muzułmańskim. Narasta mur wrogości i wzajemnego niezrozumienia. Schowani za tym murem islamscy ekstremiści będą mieli ułatwione zadanie w przekonywaniu skonfundowanych społeczeństw, że to my jesteśmy ich głównym wrogiem. Rozwiązaniem wydaje się polityka zagraniczna w której długofalowe porozumienie traktowane jest jako cel geopolityczny.


Skandal z karykaturami Mahometa opublikowanymi w duńskim dzienniku, kontrowersje wokół chust muzułmańskich i pewnie wiele innych incydentów o których można by wspomnieć - wydają się odzwierciedlać obecną atmosferę pomiędzy światem muzułmańskim a tym umownie określanym jako „zachodnio-demokratyczny”. Do tego należałoby oczywiście, a może przede wszystkim, dodać napiętą sytuację wokół Irańskiego programu atomowego, ciągnącą się de facto wojnę w Iraku, zaostrzającą się sytuację w Afganistanie. Można by jeszcze wspomnieć tlący się nieprzerwanie konflikt w Czeczenii, chociaż w tym przypadku trudno zaliczyć Rosję do świata zachodnio-demokratycznego. Ostatecznie trzeba wspomnieć jeszcze o konflikcie Izraela z otaczającymi krajami muzułmańskimi. Konflikcie w którym Izrael otrzymuje znaczne wsparcie ze strony USA a także, w pewnych granicach, ze strony europejskiej.
Czy tak w skrócie można przedstawić stosunki pomiędzy zachodem i islamem? Zapewne są także pozytywne przykłady: stosunkowo żywa wymiana handlowa z krajami Bliskiego Wschodu, ogromna ilość zachodnich turystów odwiedzających corocznie Egipt, Tunezję i inne kraje muzułmańskie. Wreszcie Turcja będąca członkiem NATO i prowadząca rozmowy o ewentualnym członkostwie w UE.
W obliczu wymienionych na wstępie sporów trudno jednak nie odnieść wrażenia, że tkwimy w permanentnym konflikcie ze światem muzułmańskim. Dlatego właśnie media piszą o „nas” i o „nich”. W kontekście karykatur Mahometa czeski dziennik Mlada Fronta Dnes pisze o „starciu się dwu cywilizacji”.
Wprawniejsze oko zauważy także jak wielki jest zakres wzajemnego niezrozumienia po obu stronach. Jak wiele jest upraszczania, stereotypów, krzywdzących uogólnień i, ostatecznie, zwyczajnej nieznajomości siebie na wzajem.

Dwa światy

Patrząc na przesadne naszym zdaniem reakcje w krajach muzułmańskich nie można zapominać o specyfice tamtego świata. Nikt nie pochwala oczywiście palenia flagi jakiegokolwiek kraju – to zawsze uderza i obraża wszystkich obywateli. W tym przypadku także tych życzliwych muzułmanom. Adresowanie pretensji do podmiotu jakim jest państwo wydaje się nam bezzasadne biorąc pod uwagę niezależność mediów i wolność słowa. Szczególnie ta ostatnia była ostatnio na ustach wielu europejskich mediów. Obrazie odczuć religijnych przeciwstawiono więc konstytucyjną wolność słowa. Trudno nie odnieść wrażenia że obie strony stosują zupełnie inne punkty odniesienia. Bez zrozumienia tych różnic nie sposób w pełni zrozumieć reakcji muzułmanów na duńską publikację.
Trzeba przecież wiedzieć i pamiętać czym różni się świat muzułmański od umownie definiowanej cywilizacji zachodnio-demokratycznej. Pojęcia takie jak honor, religia, tradycja i stosunek do rodziny maja zupełnie inne znaczenie. Podobnie stosunek do samego państwa, jako tworu prawnego i faktycznego, jest całkowicie odmienny. Inne są nasze wyobrażenia o „wolności” jako tym co dozwolone i uprawnione.
My szczycimy się naszym dorobkiem, w skład którego wchodzi rozdział państwa od religii, sprowadzenie wyznania do sfery prywatnej człowieka, wolność słowa i niezależność dziennikarzy od polityki rządów. Ogólnie przyjęto, że dozwolone jest to co nie zostało wprost zakazane w przepisach prawa. Tak przynajmniej chcą to widzieć niektóre media
Tymczasem wielu krajach muzułmańskich religia jest praktycznie tożsama z państwem, lub przynajmniej nie wprowadza się tak klarownego rozdziału ich instytucji. Gazety i telewizja bardzo często znajdują się bod bezposrednim wpływem władz a przez to realizuja ich linię światopoglądową. W konsekwencji, nasze europejskie pojęcie „wolności słowa” niekoniecznie znajduje zrozumienie wśród muzułmanów. To co pisze się w europejskich gazetach może być traktowane jako reprezentatywne dla opinii i przekonań Europejczyków. Dlatego dystansowanie się władz od publikacji w mediach niekoniecznie znajduje zrozumienie wśród muzułmanów.

Różnice w percepcji

Muzułmanie i my. Oprócz tradycji i kultury różni nas także percepcja i świadomość. Ta ostatnie kształtowane są między innymi przez media, przez sposób patrzenia na historie i na otaczającą rzeczywistość. W europejskich mediach muzułmanie ukazywani są najczęściej i prawie wyłącznie w negatywnym świetle. Pomijam tu może najbardziej dojrzale media prezentujące głębsze, analityczne spojrzenie. Ten nurt mediów cieszy się zainteresowaniem raczej mniejszości społeczeństwa. Dominuje niestety uproszczony przekaz na zasadzie kilkusekundowego materiału w telewizji. Zazwyczaj widzimy wtedy obrazki z Iraku i Izraela, kolejne zamachy islamskich ekstremistów, problem z muzułmańskimi imigrantami, problem z krnąbrnym Iranem itp. Modne (choć niewątpliwie słuszne) jest pisanie o przypadkach łamania praw kobiet w świecie muzułmańskim. Obrazki rozhisteryzowanego tłumu palącego amerykańska flagę oglądamy często. Buduje się w nas uproszczona świadomość i sposób postrzegania ICH. Co istotne, pokazywane jest to wszystko bez głębszego komentarza o społecznym kontekście, o innej tradycji, która narzuca inne wartości i oceny, a zatem i zachowania.
Z drugiej strony, z ICH strony, najczęściej dostrzega się agresywną i ekspansywną politykę Stanów Zjednoczonych, która zyskuje poparcie lub przynajmniej akceptacje wielu państw demokratycznej Europy. (W przypadku wojny w Iraku na każdym kroku podkreśla się przecież udział „koalicji”, w skład której weszło przynajmniej kilka znaczących państw europejskich). Niektóre nurty islamu widzą w cywilizacji zachodniej symbol zepsucia, deprawacji i celowego niszczenia religii muzułmańskiej. Nie tylko w tej frakcji istnieje przekonanie, że Amerykanie i ich sojusznicy dokonali inwazji na Irak wyłącznie z pobudek ekonomicznych i w celu dominacji politycznej. Świat zachodni w takim kontekście jawi się jako zakłamany: z jednej strony mowa o pięknych wartościach, a z drugiej powszechny i „zły” liberalizm, bezwzględne interesy dla których nie żałuje się istnień ludzkich. Znamienne, a przynajmniej widoczne, jest przy tym, że większość z krajów zachodnio-demokratycznych odwołuje się do tradycji chrześcijańskiej. Prezydent Bush często wspomina o Biblii. Tymczasem jego pobudki często są postrzegane, jako dalekie od wzniosłych idei, w imię których podejmuję działania. Wielu muzułmanów ma świadomość, iż uczestniczą, niekoniecznie z własnej woli, w swoistej walce zachodu z Islamem i to walce na wielu frontach. Nie chodzi tylko o same działania militarne, ale także agresywną ekspansję zachodnich koncernów, nachalne promowanie zachodniej kultury itp. Patrząc wstecz muzułmanie podnoszą także argumenty historyczne na potwierdzenie amerykańskiej obłudy: jeszcze stosunkowo niedawno USA zawierały sojusze i wspierały państwa zaliczane obecnie do „osi zła“. Da się także usłyszeć opinie, iż problemy islamskiego świata mają u źródła zaangażowanie mocarstw zachodnich: bezwzględne popieranie Izraela, przed laty popieranie Iraku przeciwko Iranowi czy tez zaopatrywanie Talibow w walce przeciwko Sowietom. Wszystko to tworzy dość uproszczone spojrzenie, ale taką właśnie uproszczoną perspektywę ma w swojej dyspozycji wielu mieszkańców krajów muzułmańskich. Pamiętajmy ze rzadko kiedy panuje tam prawdziwa wolność słowa. Dostęp do zachodnich lub niezależnych mediów i Internetu jest ograniczony. W takich warunkach społeczeństwo tworzy podatny grunt dla różnej maści ekstremistów którym zależy na upowszechnianiu wygodnych im tez. Trzeba tez przyznać ze „nasza strona“ dostarcza wielu argumentów. Nierówne standardy w traktowaniu rożnych krajów są przecież faktem. Świat zachodni interweniuje militarnie w niektórych pastwach podpierając się prawami człowieka (Jugosławia, Irak) a zupełnie ignoruje kryzysy humanitarne w innych np. Rwanda czy Sudan. Nie staje w obronie Czeczenii. Nie trudno zauważyć, że nierówną wartość przypisuje się ludzkiemu życiu. Czy jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, żeby amerykańska czy izraelska armia zbombardowała kamienicę w Tel Avivie PODEJRZEWAJĄC iż może ukrywa się tam terrorysta? Czy można wyobrazić sobie, żeby w takim ataku poświęcić życie kilkunastu niewinnych amerykańskich cywilów? Tymczasem takie ataki podejmuje USA i Izrael na terenach krajów muzułmańskich. Czy ktoś ponosi realna odpowiedzialność za śmierć niewinnych ludzi? Czy ktokolwiek poniósł odpowiedzialność prawną za śmierć cywilów w wojnie irackiej?
Takie obrazy muzułmanie oglądają zbyt często, trudno więc dziwić się ich wrogiemu nastawieniu do świata zachodniego. Podobny jest cały kontekst medialny w którym przedstawia się ich prawie wyłącznie jako terrorystów. Jak maja się czuć stanowiący większość umiarkowani i pokojowi muzułmanie? Czy w zachodnich mediach ktokolwiek pamięta o rozróżnieniu ekstremistów i umiarkowanych muzułmanów. Czy ktokolwiek zadaje sobie trud żeby pokazać ich PROPORCJE? Odwołując się do naszego krajowego przykładu, mamy przecież w Polsce, w kościele katolickim zarówno biskupa Pieronka jak i ojca Rydzyka. Postacie zgoła inne i nie chcielibyśmy chyba być przedstawiani wyłącznie poprzez przykład tego drugiego. W przypadku takich właśnie frakcji ważne jest kto stanowi mniejszość a kto reprezentuje ogół. Czy w naszych mediach widzimy częściej nawołującego do agresji muzułmańskiego imama czy może umiarkowane autorytety podkreślające ze terroryzm jest sprzeczny z Koranem? Czy przebija się u nas informacja że agresywni imamowie są usuwani przez swoich zwierzchników? Właściwie słyszy się tylko o ich deportacji przez władze państw zachodnich. Niestety w przedstawianiu społeczności muzułmańskiej brakuje rzetelnego i odpowiedzialnego dziennikarstwa. Tematyka ta jest łakomym kąskiem dla poszukujących newsów dziennikarzy, którzy stosując „płytkie uogólnienia” zapominają, że ich praca kształtuje opinie społeczną w sposób krzywdzący dla większości wyznawców Allaha.
Wracając do karykatur Mahometa. Na wstępie wymieniłem obok nich także sprawę chust muzułmańskich, których noszenie zostało zakazane we francuskich szkołach. Wydaje się bowiem ze w obu tych sprawach niewiele można było zyskać a wiele stracić. W obu tych sprawach teoretycznie wszystko jest legalne. Francja miała prawo wprowadzić i egzekwować takie przepisy jakie uważa za słuszne. Duńska gazeta korzystając z wolności słowa, miała prawo wydrukować obraźliwe dla muzułmanów karykatury. I rząd Danii nie musi za to przepraszać, bo gazety są przecież niezależne. Wydaje się zatem ze wszystko jest w porządku. Pozostaje tylko niesmak. Patrząc całościowo trzeba, tez powiedzieć, że dołożyliśmy kolejne cegiełki do muru oddzielającego nas od świata islamskiego. Schowani za tym murem islamscy ekstremiści będą mieli ułatwione zadanie w przekonywaniu skonfundowanych społeczeństw, że to my jesteśmy ich głównym wrogiem.
Co natomiast zyskaliśmy dzięki karykaturom Mahometa? Dobre samopoczucie niektórych dziennikarzy, że zamanifestowali i obronili wolność słowa? Podbudowanie ich poczucia wyższości świata zachodniego wobec muzułmańskiego dzięki owej wolności.Oto w odpowiedzi na protesty w świecie muzulmaskim francuskie Le Monde cytuje artykuły francuskiej konstytucji o wolności słowa. Natomiast hiszpańska La Vanguardia przypomina ze „wolnosc słowa jest kamieniem węgielnym demokracji“. Nie powstrzymała się, także od przytyczka, że ta wolność nie jest praktykowana w wiekszosci krajów muzułmańskich. Otóż to! Gdyby byla to może duńska publikacja nie wywołałaby takiej burzy. Nie możemy wprowadzić wolności słowa w krajach Islamu, ale nie musimy także niepotrzebnie jątrzyć. A propos, czyżby poszanowanie praw i odczuć innych nie nalezlao do tradycji demokratycznej?
W sprawie chust „korzyścią” miało być chyba zamanifestowanie świeckości francuskiego państwa. Czy muzułmańska chusta jest na prawdę tak wielkim zagrożeniem dla owej świeckości? Wydaję się, że inne świeckie państwa jakoś sobie radzą z tym problemem, bez niepotrzebnych konfliktów z mniejszościami muzułmańskimi. Na pewno osiągnięto jedno, to iż francuscy imigranci jeszcze mniej utożsamiają się z państwem, a proces ich asymilacji uległ zahamowaniu. Niewątpliwie czyni to z nich podatny grunt dla różnych ekstremizmów.

Zbudować Most

Jakie jest więc rozwiązanie narastającej wrogości zachodu i muzułmanów? Jeżeli chodzi o głębokie różnice i źródła konfliktu pomiędzy zachodem a Islamem możną zaproponować dwie rzeczy. Po pierwsze sprawiedliwą politykę zagraniczną w której długofalowe porozumienie traktowane jest jako cel geopolityczny. Różne są definicje „sprawiedliwości”. Zamiast niej można się odwołać do pojęcia „zrównoważonego rozwoju„ - którym posługuje się miedzy innymi ONZ. Wiadomo oczywiście jak trudny do wdrożenia jest to postulat. Trzeba przynajmniej o nim otwarcie dyskutować, a nie brnąć w zakłamaniu. Z jednej strony „wyzwalamy” Irak a z drugiej – otwarcie mówimy że jesteśmy tam dla korzyści gospodarczych i politycznych.
Drugim pożądanym krokiem jest równoprawny dialog pomiędzy umiarkowanymi przedstawicielami zachodu i Islamu. Umożliwi on wzajemne zrozumienie i pozwoli uniknąć kolejnych niepotrzebnych zgrzytów. Jest to możliwe. Warto tu przytoczyć przykład jaki dał Tony Blair po zamachu w Londynie. W celu bezpośredniej konsultacji spotkał się z umiarkowanymi środowiskami muzułmańskimi Wielkiej Brytanii. Zamiast ogólnych epitetów o agresywnym islamie mieliśmy, więc partnerskie podejście i wspólne poszukiwanie rozwiązania. W efekcie umiarkowani muzułmańscy przywódcy religijni apelowali o zaniechanie przemocy i potępili zamachy.
Na koniec warto pamiętać o konieczności zachowania dobrego smaku, taktu i wrażliwości. W stosunku do wyczulonej na to społeczności muzułmańskiej mamy więcej do stracenia niż zyskania. Jako czytelnicy nie napędzajmy wielkiej medialnej machiny, jako wydawcy nie bądźmy niewolnikami liczby sprzedanych nakładów. Nie warto pogarszać i tak już „nadwerężonych” stosunków ze światem muzułmańskim. Cienką nić porozumienia trudno zbudować i tym bardziej bezsensowne jest jej niszczenie przez drobne, ale jakże za razem ważne incydenty. Cena jest za wysoka, a płacimy ją my wszyscy.

Link do oryginalu

Czytaj Dalej ...



czwartek, marca 02, 2006

Smial sie z Kosciola

Srodowy zamach na hiszpanskiego aktora Leo Bassi niedoszedl do skutku. W jego szatni znaleziono bombe. Dzieki czujnosci pracownikow teatru nie wybuchla.
Aktor pozniej stwierdzil, ze mu grozono juz wiele razy i byl zmuszony do wynajecia ochroniarza. Teatr Alfil, gdzie ostatnio wystepuje, dziesiec dni temu obrzucono koktajlami molotowa.

W piatek u teatru protestowalo 150 hiszpanskich konzerwatywnych katolikow z partii Hiszpanska Alternatywa.
Aktor jest atakowany za swoje wystapienia wysmiewajace sie z Kosciola Katolickiego i Biblii.

To tylko taka ciekawostka, pokazujaca, ze fanatyzm jest nie tylko u tych ludozercow muzulmanow. Ale czy ktokolwiek normalny by na podstawie takiej informacji natychmiast zaczal opluwac caly Kosciol i chrzescijanstwo ?

Czytaj Dalej ...



sobota, lutego 18, 2006

Ruch Koraniczny

Wiekszosc ludzi uwaza islam za jakis monolit. Jeszcze dostrzegaja, ze istnieja jacys szyici i jacys sunnici, ale to najczesciej jest wszystko. Jesli ktos powie Islam, to juz ma byc wszystko jasne. Ale to, ze na przyklad Ahmadineżad o ktorym jest ostatnio tak glosno ma mniej wiecej takie zdanie o dunskich rysownikach jak o Osamie /i vice versa/, do ludzi dociera bardzo rzadko.

Tu bym chcial przedstawic ciekawy artykul o nastepnej i malo znanej twarzy islamu jaka jest ruch koraniczny.

Aleksandra Majewska

Muzułmański protestantyzm czyli ruch koraniczny w islamie


Już słyszę głosy zdziwienia: skąd to dziwne połączenie? Czy nie jest to pomieszanie pojęć, nie wspominając już o fundamentalnych różnicach dzielących obie religie? Zgadzam się, że jest to metafora dość nietypowa, aczkolwiek nie pozbawiona racji bytu. Wprawdzie nurt ewangelicki odnosi się wyłącznie do chrześcijaństwa, jednakże niektóre jego wytyczne mogą być pomocne w określeniu tendencji w islamie, które, zwłaszcza współcześnie, coraz częściej dochodzą do głosu. Pomocne tym bardziej, że dzięki odwołaniom do bliskiej i znanej nam chrześcijańskiej tradycji „oswajają” islam, wciąż egzotyczny dla przeciętnego przedstawiciela kultury Zachodu. Podobnie przecież stało się z innym terminem, „fundamentalizm”, który na stałe zagościł w dyskusjach o islamie, a który wywodzi się również z nomenklatury chrześcijańskiej.

W niniejszej publikacji pragnę przedstawić, przez pryzmat protestantyzmu, tzw. islam koraniczny, zwany również skrypturalizmem, tj. taki, który opiera się wyłącznie bądź w znacznej mierze na autorytecie Koranu, odrzucając Tradycję czyli sunnę jako źródło objawienia. Krytycy tego nurtu zarzucają mu antyarabskość, kierowanie się kryteriami kultury Zachodu i uleganie wpływom orientalistów, czy wręcz odejście od zasad islamu, przez co traktują koranistów jako niewiernych lub apostatów. Jednakże ruch ten, aczkolwiek coraz częściej reprezentowany w krajach nie-arabskich, m.in. w Stanach Zjednoczonych, Anglii, Holandii, czy nawet w Polsce, wywodzi się z opozycji wyrosłej w sunnizmie, i ma swoich zwolenników zarówno w Arabii Saudyjskiej, jak i innych krajach tradycyjnie uznawanych za muzułmańskie, takich jak Egipt czy Pakistan, a także Iran.

Z perspektywy historycznej, opozycja koraniczna wobec sunny nie jest wcale obcą ani nową tendencją, jak chcieliby tego jej zagorzali przeciwnicy. Watt[1] pisze o „powszechnym ruchu religijnym”, zanim jeszcze w pełni rozwinęła się koncepcja tradycjonalistyczna. Opierał się on głównie na „połączeniu wniosków opartych na rozumowaniu i osobistych opinii lub dowolności interpretacji”[2]. To właśnie w opozycji do tego ruchu argumentowano, że Tradycja profetyczna reprezentowana przez hadisy, oparta na autorytecie Mahometa, jest bardziej wiarygodna niż intelektualne wysiłki jednostek. Zanim zdołano uporządkować gros narracji o Proroku, pojawiło się wiele podobnych „herezji” promujących wolność jednostki do interpretacji prawa, chociażby mutazylici.

Z kolei Brown[3] wspomina o opozycji wobec tradycjonalizmu, a później sunnizmu, który sunnę identyfikował li i jedynie z Prorokiem (sunnat an-nabi) i hadisami . Reprezentowali ją nie tylko zwolennicy tzw. „żyjącej tradycji”, jak Schacht określił przedstawicieli regionalnych szkół, zwłaszcza w Hidżazie, i na terenach dzisiejszego Iraku i Syrii, dla których Sunna była ogólnie akceptowaną praktyką opartą również na autorytecie towarzyszy Proroka, kalifów, czy wreszcie wybitnych uczonych danej szkoły. Byli to również pragmatycy z ahl ar-ra’j i spekulatywni teologowie z ahl al-kalam. Ci pierwsi, próbowali pogodzić Tradycję Proroka z innymi źródłami, nie przydając jej jednak wyraźnego priorytetu. Co więcej, uważali oni, iż w kwestiach spornych, „(…) spójne zastosowanie ich własnych doktryn brało górę nad systematycznym oparciem w Koranie lub sunnie Proroka.”[4] Ci drudzy z kolei całkowicie odrzucali hadisy i nie uznawali żadnych pozakoranicznych autorytetów w kwestiach prawnych. Krytykowali oni również metodę kwalifikowania hadisów jako „całkowicie arbitralną”[5] i nieefektywną.

Dodatkowy zamęt w kwestii sunny wprowadził pierwotny brak jej ogólnie akceptowanej definicji i zgoda co do jej pozycji w muzułmańskim prawodawstwie. Dopiero na przełomie wieków VIII i IX, Abbasydzi, którzy dzięki poparciu tradycjonalistów przejęli władzę, ukrócili rozhukany indywidualizmu lokalnych szkół prawa i zjednoczyli je w imię Tradycji Proroka, w czym dopomógł im Asz-Szafi’i[6]. I tak wielość poglądów, nawet wśród samych tradycjonalistów, miała przejść w jakość zunifikowanych dogmatów sunnizmu zebranych w sześciu księgach sahih i czterech szkołach, mianowicie: hanifickiej, hanbalickiej, szafickiej, i malikickiej.

Jednak na tym zwycięstwie ashab al-hadis historia ruchu koranicznego się nie kończy. Opozycja wobec tradycyjnego podejścia do sunny pojawiła się z nową siłą w wiekach XVIII i XIX. Nawet wśród jej zwolenników odzywały się głosy wzywające do reformy Tradycji. Wśród nich byli szach Wali Allah (Indie) i Muhammad asz-Szawkani (Jemen)[7], którzy starali się otworzyć na nowo bramy idżtihadu[8], zamknięte wraz z kodyfikacją szkół prawa, i odrzucić taklid, czyli ślepe naśladownictwo wcześniejszych precedensów prawnych. Ze zorganizowanych ruchów należy wspomnieć Ahl-i-Hadith[9], rozwijający idee propagowane przez Wali Allaha i Asz-Szawkaniego. Jego głównymi założeniami było odrzucenie taklidu i dosłowna interpretacja Koranu i sunny, przy czym sprzeciwiano się całej dotychczasowej klasycznej nauce islamu, traktując ją jako źródło innowacji. Później pojawił się ruch salafijja, który promował podobne wartości: „(…) odrzucenie taklidu, promocja idżtihadu i reformizm oparty na hadisach (…),”[10] przy czym był on bardziej krytyczny wobec narracji niż Ahl-i-Hadith. W końcu nastąpiły czasy modernizmu islamskiego, reprezentowanego chociażby przez Sajjida Ahmada Khana (Indie), który, jak twierdzi Brown[11] „(…) był pod bezpośrednim wpływem metod orientalistów i polemik z misjonarzami”, zwłaszcza z Williamem Muirem, Carlem Pfanderem i Aliosem Sprengerem. Biblijny krytycyzm i problem objawienia (wahy) Biblii doprowadził Khana do rewaluacji, czy wręcz ograniczenia, Sunny i nadania jej zdecydowanie subordynowanej pozycji w stosunku do Koranu. Z kolei Muhammad Abduh (Egipt)[12] skoncentrował się na krytycyzmie wobec niektórych rodzajów Tradycji, aczkolwiek nie doprowadził do jej negacji.

Wiek XX był wyjątkowo pomyślny dla ruchu koranicznego, stojącego już w wyraźnej opozycji wobec Sunny. W pierwszej dekadzie w Indiach z Ahl-i-Hadith wyodrębnił się ruch Ahl-i-Quran, który doprowadził do ekstremum negację Tradycji, twierdząc, iż jedynie Koran „(…) dostarcza wiarygodną podstawę dla wierzeń i działalności religijnej.”[13] Jego pionierami byli Abd Allah Chakralawi i Khawaja Ahmad Din Amritsari. Chociaż w kwestiach doktryny i kultu nie różnili się oni od ogółu muzułmanów, jednak starali się udowodnić, wbrew tradycyjnemu poglądowi, iż wszelkie szczegóły dotyczące praktyki islamu można uzyskać z Koranu, bez potrzeby odwoływania się do innych źródeł. Kolejne pokolenie koranistów, w tym Muhammad Aslam Jayrajpuri (Indie), Ghulam Ahmad Parwez (Indie), czy Mahmud Abu Rajja (Egipt), poszło jeszcze dalej, poza rytualizm, twierdząc, iż „(…) Koran zawiera wszystkie niezbędne zasady dla właściwej wiary i działania.”[14] Co więcej, twierdzili oni, że chociaż są one stałe, jednak ich zastosowanie jest elastyczne i zależne od warunków[15] oraz podporządkowane racjonalizmowi. W latach 70-tych w Stanach Zjednoczonych Rashad Khalifa wznowił debatę o konieczności powrotu do Koranu jako jedynego źródła objawienia, wspomagając się kodem matematycznym opartym na liczbie 19. Khalifa ogłosił się wysłannikiem Boga, co doprowadziło do jego zamordowania w 1990 roku, ale niewątpliwie jego działalność dała nowy impet współczesnemu ruchowi koranicznemu. Obecnie działa wiele grup propagujących ideę „tylko Koran”; niektóre z nich są spadkobiercami myśli z subkontynentu indyjskiego, jak np. Tolu-e-Islam, inne rozwijają dziedzictwo Khalify, jak chociażby Submitters i Dziewiętnastowcy (19.org), jeszcze inne starają się połączyć „czyste” wartości islamu z walką o wolność polityczną, np. Rabbanyyun/ Rabbany (Iran), Koraniczne Stowarzyszenie Malezji (Quranic Society of Malaysia) Kassima Ahmada, czy dążeniem do wprowadzenia w życie założeń koranicznych, np. Free-Minds.

Należy również wspomnieć o krytykach sunny wśród XX-wiecznych fundamentalistów muzułmańskich. Bo chociaż doświadczenia kolonializmu miały wpływ na rewaluację Tradycji, zwłaszcza krytyczny stosunek do niej orientalistów, jak również wzmożona działalność protestanckich misjonarzy, to Brown[16] ostrzega przed zbytnim przecenieniem tych wpływów, wskazując na wewnątrz-muzułańskie ruchy reformistyczne XVIII i XIX- wieczne jako kolejne źródło inspiracji odnowienia sunny.

I tak w kręgu Muhammada Raszida Ridy, jednego z ojców duchowych Braci Muzułmanów, publikował Muhammad Tawfik Sidki. Rozszerzając doktrynę salafijji, argumentował on, iż zachowanie Proroka nigdy nie miało być ściśle naśladowane, stąd też konieczność oparcia na Koranie, a nie na sunnie, bez której również można praktykować islam. Co więcej, zanegował on Tradycję jako jedno ze źródeł objawienia, argumentując jednocześnie, że miała ona charakter tymczasowego, lokalnego prawa[17], tym bardziej, że nie została ona spisana i przekazana w taki sam sposób jak Koran. Sidki z dezaprobatą wyrażał się również o zbieraczach hadisów, zarzucając im ignorowanie treści (matn) w ocenie autentyczności przekazów. Sam Rida, aczkolwiek zwolennik Tradycji, sprzeciwiał się skostniałemu establishmentowi muzułmańskich uczonych popierając idżtihad i wzywając do krytycznej rewaluacji hadisów w świetle Koranu. Nawet Abu al-Ala Mawdudi zgadzał się z niektórymi twierdzeniami koranistów, choć dochodził przy tym do zupełnie innych wniosków. Echa dyskusji z ruchem koranicznym słychać zresztą do dzisiaj w całym świecie muzułmańskim.

Jak wynika z tego krótkiego rysu historycznego, opozycja wobec sunny, nawet w jej ekstremalnej postaci, nie jest zjawiskiem z zewnątrz, chociaż była ona niewątpliwie stymulowana przez misjonarzy protestanckich, rozwój studiów orientalistycznych w Europie i w USA oraz zachodni krytycyzm wobec źródeł muzułmańskich. Wynika ona raczej z tendencji typowej dla wszystkich ruchów reformistycznych i fundamentalistycznych w islamie: powrotu do religii w jej czystej, pierwotnej formie. Jak argumentuje Brown, przecież nawet „Ahl-i-Quran nie byli racjonalistami, ani nie byli pod silnym wpływem zachodnich idei. Ruch ten był, w swojej istocie, rozwinięciem i bardziej radykalną manifestacją skrypturalizmu Ahl-i-Hadith. Co więcej, zmiana ta (…) nie wymagała większej zmiany orientacji.”[18]

Widać tu również wyraźnie podobieństwo ideologiczne ruchu koranicznego w islamie z ruchem protestanckim w chrześcijaństwie. Jak sama nazwa wskazuje, reformacja, zapoczątkowana w Europie w 1517 roku przez Marcina Lutra i jego 95 tez przybitych do drzwi kościoła w Wittenberdze, nie miała na celu stworzenia nowej religii. Wprost przeciwnie: chodziło raczej o reformę Kościoła. „Głosząc swe poglądy, Luter nie przypuszczał, że zakłada właśnie nowy Kościół. Usiłował jedynie odtworzyć to, co jego zdaniem było pierwotną wspólnotą chrześcijańską (…).”[19] Również druga nazwa nadana temu europejskiemu ruchowi społeczno-religijnemu, mianowicie „protestantyzm”, nie odwołuje się do schizmy, ale do protestu, czy mówiąc inaczej krytyki dotychczasowych instytucji kościelnych, jak i pewnych dogmatów.[20] A stanowisko takie nie było wcale novum w średniowiecznej Europie. Wcześniej chociażby Erazm z Rotterdamu „(…) nawoływał do odnowy (restitutio) chrześcijaństwa.”[21]

Dopiero z czasem, po upowszechnieniu się tez i dalszej polemice z przeciwnikami reform, około roku 1520, nastąpił rozłam i zaczął się kształtować nowy Kościół. Podobny przebieg miała reformacja w Anglii, gdzie, po przyjęciu Aktu Supremacji w 1534 roku, dokonała się tylko zmiana zwierzchnictwa nad Kościołem, z papieskiej na królewską. Zmiany doktrynalne rozpoczęto dopiero w roku 1536, kiedy to spisano 10 nowych artykułów wiary, a w roku 1539 dodano kolejnych sześć.[22]

Podobnie koraniści nie aspirowali i nie aspirują do stworzenia nowej religii, czy „nowego islamu”. Wprost przeciwnie, podkreślają oni, podobnie zresztą jak fundamentaliści muzułmańscy, chęć powrotu do „źródeł” wiary, oczyszczenie islamu ze wszelkich naleciałości. Pewne grupy dążą również do odbudowy ummy, czyli społeczności wiernych, na wzór tej stworzonej przez Proroka, bądź kalifatu, jak miało to miejsce podczas rządów jego czterech „Prawowiernych” następców. Niekiedy, zwłaszcza we współczesnych grupach koranicznych, wiąże się to ze zmianą czy odrzuceniem pewnych rytuałów czy dogmatów, ale jest to skutek, a nie przyczyna, zerwania z Tradycją, analogicznie jak miało to miejsce w ruchu protestanckim. Koraniści wielokrotnie odwołują się do wersetów potępiających sekty, np. 3:103-105 czy 6:159, a na pytanie czy są sunnitami czy szyitami, odpowiadają najczęściej, że są „po prostu muzułmanami” („just Muslim”): „(…) Chociaż urodziliśmy się w rodzinach szyickich, nie używamy żadnych innych nazw jak tylko muzułmanie i islam, co jest wprost nakazane w Koranie (…)”[23]. Inni definitywnie stwierdzają: „Tolu e Islam nie jest ani sunnicki, ani szyicki.”[24]

W odpowiedzi na zarzuty dzielenia islamu, oskarżają tradycjonalistów o tworzenie sekt i wzniecanie animozji, jak to czyni np. ruch Rabbany w artykule pt. „Islam or pseudo-Islam.”[25] Powołują się również na wersety koraniczne potępiające taką praktykę, np. 23:53, 30:32, 42:14. Niektóre grupy również postulują, przynajmniej tymczasowo, zachowanie status quo dotyczącego sposobów praktykowania islamu, np. w kwestii salat (modlitwy), by uniknąć dalszych konfliktów wewnętrznych. Ma to mieć miejsce tak długo, jak długo nie zostanie przywrócony system rządów na wzór ustanowiony przez Proroka ("Khilafat Ala Minhaj-e-Risalat"):[26]

„Parwez Saheb pochodził z rodziny sunnickiej i modlił się jak sunnita (hanafita). Mamy członków, którzy wywodzą się z szyitów i modlą się jak szyici. Podobnie jak i inni muzułmanie z pozostałych sekt modlą się tak, jak one nakazują. Nikt nie może z całą pewnością stwierdzić, że Prorok modlił się dokładnie tak czy inaczej, stąd nikt dzisiaj nie ma prawa, by stwierdzić, jaka jest poprawna metoda odprawiania modlitwy. Tolu e Islam uważa sekciarstwo za politeizm (szirk) i stąd nie chce nakazywać żadnego nowego lub zmodyfikowanego sposobu tejże, obawiając się stworzenia nowej sekty. Można to będzie zrobić jedynie wówczas, gdy Khilafat ala Minhaj e Risalat zostanie osiągnięty ponownie, a wtedy kalif będzie tym, który będzie mógł zadecydować albo zalecić wspólną metodę, by wprowadzić harmonię do ummy. Modlimy się więc tak, jak nauczyliśmy się tego od naszych rodzin. Jedynie pilnujemy, by nie czynić nic, co mogłoby być uważane za bałwochwalstwo (szirk).”[27]

Jeśli chodzi o zasady protestantyzmu i ich paralele z ruchem koranicznym, należy przede wszystkim skoncentrować się na trzech aspektach: organizacji, księdze i dogmatach.

Reszta artykulu
Tutaj

Czytaj Dalej ...