Tu ciekawy artykul, ktory bardzo denerwowal islamofobow, ze go 3x wycinali.
No coz slowa jak umiarkowanie czy dialog sa dla nich czyms obcym. Oni widza tylko swiat czarno-bialy, gdzie my jestesmy ci dobrzy a oni sa wszyscy zli /"obiektywny" islamofob czasami twierdzi ze ich jest 99% zlych/.
Starcie sie dwu cywilizacji
Bartek
Trudno nie odnieść wrażenia, że tkwimy w permanentnym konflikcie ze światem muzułmańskim. Narasta mur wrogości i wzajemnego niezrozumienia. Schowani za tym murem islamscy ekstremiści będą mieli ułatwione zadanie w przekonywaniu skonfundowanych społeczeństw, że to my jesteśmy ich głównym wrogiem. Rozwiązaniem wydaje się polityka zagraniczna w której długofalowe porozumienie traktowane jest jako cel geopolityczny.
Skandal z karykaturami Mahometa opublikowanymi w duńskim dzienniku, kontrowersje wokół chust muzułmańskich i pewnie wiele innych incydentów o których można by wspomnieć - wydają się odzwierciedlać obecną atmosferę pomiędzy światem muzułmańskim a tym umownie określanym jako „zachodnio-demokratyczny”. Do tego należałoby oczywiście, a może przede wszystkim, dodać napiętą sytuację wokół Irańskiego programu atomowego, ciągnącą się de facto wojnę w Iraku, zaostrzającą się sytuację w Afganistanie. Można by jeszcze wspomnieć tlący się nieprzerwanie konflikt w Czeczenii, chociaż w tym przypadku trudno zaliczyć Rosję do świata zachodnio-demokratycznego. Ostatecznie trzeba wspomnieć jeszcze o konflikcie Izraela z otaczającymi krajami muzułmańskimi. Konflikcie w którym Izrael otrzymuje znaczne wsparcie ze strony USA a także, w pewnych granicach, ze strony europejskiej.
Czy tak w skrócie można przedstawić stosunki pomiędzy zachodem i islamem? Zapewne są także pozytywne przykłady: stosunkowo żywa wymiana handlowa z krajami Bliskiego Wschodu, ogromna ilość zachodnich turystów odwiedzających corocznie Egipt, Tunezję i inne kraje muzułmańskie. Wreszcie Turcja będąca członkiem NATO i prowadząca rozmowy o ewentualnym członkostwie w UE.
W obliczu wymienionych na wstępie sporów trudno jednak nie odnieść wrażenia, że tkwimy w permanentnym konflikcie ze światem muzułmańskim. Dlatego właśnie media piszą o „nas” i o „nich”. W kontekście karykatur Mahometa czeski dziennik Mlada Fronta Dnes pisze o „starciu się dwu cywilizacji”.
Wprawniejsze oko zauważy także jak wielki jest zakres wzajemnego niezrozumienia po obu stronach. Jak wiele jest upraszczania, stereotypów, krzywdzących uogólnień i, ostatecznie, zwyczajnej nieznajomości siebie na wzajem.
Dwa światy
Patrząc na przesadne naszym zdaniem reakcje w krajach muzułmańskich nie można zapominać o specyfice tamtego świata. Nikt nie pochwala oczywiście palenia flagi jakiegokolwiek kraju – to zawsze uderza i obraża wszystkich obywateli. W tym przypadku także tych życzliwych muzułmanom. Adresowanie pretensji do podmiotu jakim jest państwo wydaje się nam bezzasadne biorąc pod uwagę niezależność mediów i wolność słowa. Szczególnie ta ostatnia była ostatnio na ustach wielu europejskich mediów. Obrazie odczuć religijnych przeciwstawiono więc konstytucyjną wolność słowa. Trudno nie odnieść wrażenia że obie strony stosują zupełnie inne punkty odniesienia. Bez zrozumienia tych różnic nie sposób w pełni zrozumieć reakcji muzułmanów na duńską publikację.
Trzeba przecież wiedzieć i pamiętać czym różni się świat muzułmański od umownie definiowanej cywilizacji zachodnio-demokratycznej. Pojęcia takie jak honor, religia, tradycja i stosunek do rodziny maja zupełnie inne znaczenie. Podobnie stosunek do samego państwa, jako tworu prawnego i faktycznego, jest całkowicie odmienny. Inne są nasze wyobrażenia o „wolności” jako tym co dozwolone i uprawnione.
My szczycimy się naszym dorobkiem, w skład którego wchodzi rozdział państwa od religii, sprowadzenie wyznania do sfery prywatnej człowieka, wolność słowa i niezależność dziennikarzy od polityki rządów. Ogólnie przyjęto, że dozwolone jest to co nie zostało wprost zakazane w przepisach prawa. Tak przynajmniej chcą to widzieć niektóre media
Tymczasem wielu krajach muzułmańskich religia jest praktycznie tożsama z państwem, lub przynajmniej nie wprowadza się tak klarownego rozdziału ich instytucji. Gazety i telewizja bardzo często znajdują się bod bezposrednim wpływem władz a przez to realizuja ich linię światopoglądową. W konsekwencji, nasze europejskie pojęcie „wolności słowa” niekoniecznie znajduje zrozumienie wśród muzułmanów. To co pisze się w europejskich gazetach może być traktowane jako reprezentatywne dla opinii i przekonań Europejczyków. Dlatego dystansowanie się władz od publikacji w mediach niekoniecznie znajduje zrozumienie wśród muzułmanów.
Różnice w percepcji
Muzułmanie i my. Oprócz tradycji i kultury różni nas także percepcja i świadomość. Ta ostatnie kształtowane są między innymi przez media, przez sposób patrzenia na historie i na otaczającą rzeczywistość. W europejskich mediach muzułmanie ukazywani są najczęściej i prawie wyłącznie w negatywnym świetle. Pomijam tu może najbardziej dojrzale media prezentujące głębsze, analityczne spojrzenie. Ten nurt mediów cieszy się zainteresowaniem raczej mniejszości społeczeństwa. Dominuje niestety uproszczony przekaz na zasadzie kilkusekundowego materiału w telewizji. Zazwyczaj widzimy wtedy obrazki z Iraku i Izraela, kolejne zamachy islamskich ekstremistów, problem z muzułmańskimi imigrantami, problem z krnąbrnym Iranem itp. Modne (choć niewątpliwie słuszne) jest pisanie o przypadkach łamania praw kobiet w świecie muzułmańskim. Obrazki rozhisteryzowanego tłumu palącego amerykańska flagę oglądamy często. Buduje się w nas uproszczona świadomość i sposób postrzegania ICH. Co istotne, pokazywane jest to wszystko bez głębszego komentarza o społecznym kontekście, o innej tradycji, która narzuca inne wartości i oceny, a zatem i zachowania.
Z drugiej strony, z ICH strony, najczęściej dostrzega się agresywną i ekspansywną politykę Stanów Zjednoczonych, która zyskuje poparcie lub przynajmniej akceptacje wielu państw demokratycznej Europy. (W przypadku wojny w Iraku na każdym kroku podkreśla się przecież udział „koalicji”, w skład której weszło przynajmniej kilka znaczących państw europejskich). Niektóre nurty islamu widzą w cywilizacji zachodniej symbol zepsucia, deprawacji i celowego niszczenia religii muzułmańskiej. Nie tylko w tej frakcji istnieje przekonanie, że Amerykanie i ich sojusznicy dokonali inwazji na Irak wyłącznie z pobudek ekonomicznych i w celu dominacji politycznej. Świat zachodni w takim kontekście jawi się jako zakłamany: z jednej strony mowa o pięknych wartościach, a z drugiej powszechny i „zły” liberalizm, bezwzględne interesy dla których nie żałuje się istnień ludzkich. Znamienne, a przynajmniej widoczne, jest przy tym, że większość z krajów zachodnio-demokratycznych odwołuje się do tradycji chrześcijańskiej. Prezydent Bush często wspomina o Biblii. Tymczasem jego pobudki często są postrzegane, jako dalekie od wzniosłych idei, w imię których podejmuję działania. Wielu muzułmanów ma świadomość, iż uczestniczą, niekoniecznie z własnej woli, w swoistej walce zachodu z Islamem i to walce na wielu frontach. Nie chodzi tylko o same działania militarne, ale także agresywną ekspansję zachodnich koncernów, nachalne promowanie zachodniej kultury itp. Patrząc wstecz muzułmanie podnoszą także argumenty historyczne na potwierdzenie amerykańskiej obłudy: jeszcze stosunkowo niedawno USA zawierały sojusze i wspierały państwa zaliczane obecnie do „osi zła“. Da się także usłyszeć opinie, iż problemy islamskiego świata mają u źródła zaangażowanie mocarstw zachodnich: bezwzględne popieranie Izraela, przed laty popieranie Iraku przeciwko Iranowi czy tez zaopatrywanie Talibow w walce przeciwko Sowietom. Wszystko to tworzy dość uproszczone spojrzenie, ale taką właśnie uproszczoną perspektywę ma w swojej dyspozycji wielu mieszkańców krajów muzułmańskich. Pamiętajmy ze rzadko kiedy panuje tam prawdziwa wolność słowa. Dostęp do zachodnich lub niezależnych mediów i Internetu jest ograniczony. W takich warunkach społeczeństwo tworzy podatny grunt dla różnej maści ekstremistów którym zależy na upowszechnianiu wygodnych im tez. Trzeba tez przyznać ze „nasza strona“ dostarcza wielu argumentów. Nierówne standardy w traktowaniu rożnych krajów są przecież faktem. Świat zachodni interweniuje militarnie w niektórych pastwach podpierając się prawami człowieka (Jugosławia, Irak) a zupełnie ignoruje kryzysy humanitarne w innych np. Rwanda czy Sudan. Nie staje w obronie Czeczenii. Nie trudno zauważyć, że nierówną wartość przypisuje się ludzkiemu życiu. Czy jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, żeby amerykańska czy izraelska armia zbombardowała kamienicę w Tel Avivie PODEJRZEWAJĄC iż może ukrywa się tam terrorysta? Czy można wyobrazić sobie, żeby w takim ataku poświęcić życie kilkunastu niewinnych amerykańskich cywilów? Tymczasem takie ataki podejmuje USA i Izrael na terenach krajów muzułmańskich. Czy ktoś ponosi realna odpowiedzialność za śmierć niewinnych ludzi? Czy ktokolwiek poniósł odpowiedzialność prawną za śmierć cywilów w wojnie irackiej?
Takie obrazy muzułmanie oglądają zbyt często, trudno więc dziwić się ich wrogiemu nastawieniu do świata zachodniego. Podobny jest cały kontekst medialny w którym przedstawia się ich prawie wyłącznie jako terrorystów. Jak maja się czuć stanowiący większość umiarkowani i pokojowi muzułmanie? Czy w zachodnich mediach ktokolwiek pamięta o rozróżnieniu ekstremistów i umiarkowanych muzułmanów. Czy ktokolwiek zadaje sobie trud żeby pokazać ich PROPORCJE? Odwołując się do naszego krajowego przykładu, mamy przecież w Polsce, w kościele katolickim zarówno biskupa Pieronka jak i ojca Rydzyka. Postacie zgoła inne i nie chcielibyśmy chyba być przedstawiani wyłącznie poprzez przykład tego drugiego. W przypadku takich właśnie frakcji ważne jest kto stanowi mniejszość a kto reprezentuje ogół. Czy w naszych mediach widzimy częściej nawołującego do agresji muzułmańskiego imama czy może umiarkowane autorytety podkreślające ze terroryzm jest sprzeczny z Koranem? Czy przebija się u nas informacja że agresywni imamowie są usuwani przez swoich zwierzchników? Właściwie słyszy się tylko o ich deportacji przez władze państw zachodnich. Niestety w przedstawianiu społeczności muzułmańskiej brakuje rzetelnego i odpowiedzialnego dziennikarstwa. Tematyka ta jest łakomym kąskiem dla poszukujących newsów dziennikarzy, którzy stosując „płytkie uogólnienia” zapominają, że ich praca kształtuje opinie społeczną w sposób krzywdzący dla większości wyznawców Allaha.
Wracając do karykatur Mahometa. Na wstępie wymieniłem obok nich także sprawę chust muzułmańskich, których noszenie zostało zakazane we francuskich szkołach. Wydaje się bowiem ze w obu tych sprawach niewiele można było zyskać a wiele stracić. W obu tych sprawach teoretycznie wszystko jest legalne. Francja miała prawo wprowadzić i egzekwować takie przepisy jakie uważa za słuszne. Duńska gazeta korzystając z wolności słowa, miała prawo wydrukować obraźliwe dla muzułmanów karykatury. I rząd Danii nie musi za to przepraszać, bo gazety są przecież niezależne. Wydaje się zatem ze wszystko jest w porządku. Pozostaje tylko niesmak. Patrząc całościowo trzeba, tez powiedzieć, że dołożyliśmy kolejne cegiełki do muru oddzielającego nas od świata islamskiego. Schowani za tym murem islamscy ekstremiści będą mieli ułatwione zadanie w przekonywaniu skonfundowanych społeczeństw, że to my jesteśmy ich głównym wrogiem.
Co natomiast zyskaliśmy dzięki karykaturom Mahometa? Dobre samopoczucie niektórych dziennikarzy, że zamanifestowali i obronili wolność słowa? Podbudowanie ich poczucia wyższości świata zachodniego wobec muzułmańskiego dzięki owej wolności.Oto w odpowiedzi na protesty w świecie muzulmaskim francuskie Le Monde cytuje artykuły francuskiej konstytucji o wolności słowa. Natomiast hiszpańska La Vanguardia przypomina ze „wolnosc słowa jest kamieniem węgielnym demokracji“. Nie powstrzymała się, także od przytyczka, że ta wolność nie jest praktykowana w wiekszosci krajów muzułmańskich. Otóż to! Gdyby byla to może duńska publikacja nie wywołałaby takiej burzy. Nie możemy wprowadzić wolności słowa w krajach Islamu, ale nie musimy także niepotrzebnie jątrzyć. A propos, czyżby poszanowanie praw i odczuć innych nie nalezlao do tradycji demokratycznej?
W sprawie chust „korzyścią” miało być chyba zamanifestowanie świeckości francuskiego państwa. Czy muzułmańska chusta jest na prawdę tak wielkim zagrożeniem dla owej świeckości? Wydaję się, że inne świeckie państwa jakoś sobie radzą z tym problemem, bez niepotrzebnych konfliktów z mniejszościami muzułmańskimi. Na pewno osiągnięto jedno, to iż francuscy imigranci jeszcze mniej utożsamiają się z państwem, a proces ich asymilacji uległ zahamowaniu. Niewątpliwie czyni to z nich podatny grunt dla różnych ekstremizmów.
Zbudować Most
Jakie jest więc rozwiązanie narastającej wrogości zachodu i muzułmanów? Jeżeli chodzi o głębokie różnice i źródła konfliktu pomiędzy zachodem a Islamem możną zaproponować dwie rzeczy. Po pierwsze sprawiedliwą politykę zagraniczną w której długofalowe porozumienie traktowane jest jako cel geopolityczny. Różne są definicje „sprawiedliwości”. Zamiast niej można się odwołać do pojęcia „zrównoważonego rozwoju„ - którym posługuje się miedzy innymi ONZ. Wiadomo oczywiście jak trudny do wdrożenia jest to postulat. Trzeba przynajmniej o nim otwarcie dyskutować, a nie brnąć w zakłamaniu. Z jednej strony „wyzwalamy” Irak a z drugiej – otwarcie mówimy że jesteśmy tam dla korzyści gospodarczych i politycznych.
Drugim pożądanym krokiem jest równoprawny dialog pomiędzy umiarkowanymi przedstawicielami zachodu i Islamu. Umożliwi on wzajemne zrozumienie i pozwoli uniknąć kolejnych niepotrzebnych zgrzytów. Jest to możliwe. Warto tu przytoczyć przykład jaki dał Tony Blair po zamachu w Londynie. W celu bezpośredniej konsultacji spotkał się z umiarkowanymi środowiskami muzułmańskimi Wielkiej Brytanii. Zamiast ogólnych epitetów o agresywnym islamie mieliśmy, więc partnerskie podejście i wspólne poszukiwanie rozwiązania. W efekcie umiarkowani muzułmańscy przywódcy religijni apelowali o zaniechanie przemocy i potępili zamachy.
Na koniec warto pamiętać o konieczności zachowania dobrego smaku, taktu i wrażliwości. W stosunku do wyczulonej na to społeczności muzułmańskiej mamy więcej do stracenia niż zyskania. Jako czytelnicy nie napędzajmy wielkiej medialnej machiny, jako wydawcy nie bądźmy niewolnikami liczby sprzedanych nakładów. Nie warto pogarszać i tak już „nadwerężonych” stosunków ze światem muzułmańskim. Cienką nić porozumienia trudno zbudować i tym bardziej bezsensowne jest jej niszczenie przez drobne, ale jakże za razem ważne incydenty. Cena jest za wysoka, a płacimy ją my wszyscy.
Link do oryginalu
Czytaj Dalej ...